Jeszcze nie przebrzmiały echa naszej wizyty na parafii w Działdowie, a już chór wraz z grupką parafian, w tym młodzieży, wrócił z wizyty w Karpaczu i pięknym kościółku Wang. A jest o czym opowiadać... Ale zacznijmy od początku.

Postanowiliśmy pięknie zakończyć tegoroczne wakacje i w piątek 29 września, skoro świt wyruszyliśmy w drogę do Karpacza. Jawornik żegnał nas deszczem, ale w miarę przemierzanych kilometrów pogoda się poprawiała zwłaszcza, że ksiądz Sztwiertnia cała drogę utrzymywał, że pogoda będzie. Oczywiście niezawodny Zbyszek (niepisany kierownik, główny organizator wyjazdu) miał w zanadrzu kilka dowcipów na dobry humor i skrupulatnie przygotowany wielki plan wycieczki.
Pierwszy ważny postój odbył się w Świdnicy.

Tam mieliśmy okazję podziwiać nasz ewangelicki kościół Pokoju. Jego historia sięga 1652 roku, kiedy to po prześladowaniach ewangelików i wojnie trzydziestoletniej zawarto wreszcie pokój, a cesarz Ferdynand III wyraził zgodę na budowę trzech kościołów ewangelickich: w Jaworze, Głogowie i Świdnicy. Po rozmaitych petycjach skierowanych na dwór wiedeński, przy wskazaniu placu budowy, 23 sierpnia 1652r położono kamień węgielny pod budowę kościoła w Świdnicy. Zgodnie z zarządzeniem mógł on być wybudowany poza murami miasta, bez wieży i dzwonów. Jako materiałów budowlanych można było użyć jedynie drewna, piasku, gliny i słomy. Okres budowy nie mógł przekroczyć jednego roku, a więc już   24 czerwca 1657r. odprawiono w nim pierwsze nabożeństwo. Świdnicki kościół jest bazyliką zbudowaną na planie krzyża greckiego. Nawa główna mierzy ok. 44m długości i 20m szerokości. Na powierzchni 1090m2 mieści się 7500 osób w tym 3000 miejsc siedzących. Kościół jest perełką architektury ze względu na osobliwą konstrukcję, niezwykłe płaskorzeźby i przyciągające wzrok unikatowe malowidła na stropie. Na uwagę zasługują też sceny alegoryczne i cytaty biblijne znajdujące się na emporach w całym kościele. Również organy są jednymi z piękniejszych na Dolnym Śląsku. Ze względu na swoją historię w świdnickim kościele Pokoju w roku 1989 Tadeusz Mazowiecki i Helmut Kohl wspólnie modlili się o pokój i pojednanie dla Polski, Niemiec, Europy i całego świata.
13 grudnia 2001 roku ewangelicki Kościół Pokoju w Świdnicy został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Zabytków Kultury UNESCO. Jest to ogromna nobilitacja nie tylko dla obiektu, ale także dla regionu, Polski i ewangelików.
Dyrygentka Janka Polok nie mogła przepuścić okazji sprawdzenia akustyki ślicznego kościoła, więc chór zaśpiewał w nim dwie pieśni. Pora opuścić Świdnicę.

Następny przystanek – Zamek Książ.
Jest jednym z elementów Szlaku Zamków Piastowskich, trzecim co do wielkości zamkiem w Polsce po Malborku i Wawelu. Został wybudowany w XIII w. przez Bolka I Surowego. Tam podziwialiśmy imponujące  Salony: Włoski, Chiński, Myśliwski, Zielony pełne bogactwa i sztukaterii. Mieliśmy również możliwość zrelaksowania się wśród zieleni na terenie pięknych ogrodów zamkowych. Niestety nie obyło się bez przykrych dla nas informacji o niszczycielskiej sile wojny, która dotknęła również zamek w Książu. To w nim naziści przygotowywali jedną z siedzib sztabu Adolfa Hitlera. Po wojnie zamek do reszty zdewastowały wojska radzieckie. Mimo to, wykuty w skale zamek do dziś zadziwia swoim pięknem.

No i meta w Karpaczu.
Na miejscu zostaliśmy przywitani przez księdza Edwina Pecha i jego żonę Bogusię. To dzięki ich gościnności mogliśmy spędzić „na Wangu” urocze chwile. Serdecznie Im za to dziękujemy. Pierwszy dzień wycieczki, po rozlokowaniu w pokojach, zakończyliśmy ogniskiem i pieczoną kiełbaską, która smakowała wyśmienicie po całym dniu jazdy. No i oczywiście próba części śpiewającej.
Rano wczesne sobotnie śniadanie, bo dzień znów pełen planów. Cel – Śnieżka, królowa Karkonoszy. Być w Karpaczu, a nie być na Śnieżce? Zamówiona przez naszego księdza pogoda była jak dzwon, więc wyciągiem wyjechaliśmy na Kopę, a stamtąd do schroniska na Śnieżce. Krótki postój z przerwą na herbatkę, bo troszkę wiało. Zejście przez Strzechę Akademicką i Samotnię z urokliwym jeziorkiem już w pełnym słońcu, no i powrót na Wang.
Znaleźli się też tacy, którzy nie czuli się na siłach, aby pokonać kapryśną Śnieżkę, więc zaliczyli miasteczko Karpacz i tam poszukali atrakcji dla siebie. Ale jak to w takim mieście – można iść  tylko w górę albo w dół- też nabawili się  zakwasów. Mieli też okazję posłuchać ryku silników samochodów rajdowych, bo odbywał się właśnie Rajd Karkonoszy. Chórzyści wreszcie i w Kościele Wang zbadali akustykę przed niedzielnym występem, bo nadarzyła się okazja do zaśpiewania kilku pieśni na uroczystości zaślubin Zofii Piekarczyk i Tadeusza Adamka, parafian z Żar. Bardzo się z tego cieszymy. Parafia w Karpaczu liczy 63 wiernych, więc wśród wielu par małżeńskich, które zawierają tam związki, niełatwo znaleźć współwyznawców. A chętnych do zawierania tam ślubów naprawdę nie brakuje.
Po kolacji odbyliśmy jeszcze krótki spacer do leżącej nieopodal posesji należącej do parafii w Karpaczu. Ksiądz Edwin Pech pochwalił się osiągnięciami jeśli chodzi o gospodarowanie budynkami i posesją parafialną, co w takiej diasporze jak parafia w Karpaczu jest naprawdę godne podziwu i uznania. Przybliżył nam też kłopoty z jakimi boryka się parafia i jak różne to są to problemy w stosunku do bardziej licznych parafii. Wskazał nam też w jaki sposób można ewangelizować szukających Pana Boga w takim miejscu jak Karpacz. Przy parafii działa punkt medyczny, wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego i wiele innych drobniejszych działalności, które mają służyć ludziom. To działanie przez służbę, jako forma ewangelizacji – tak nazwał swoja pracę ksiądz Pech. Przy parafii działa też chór ekumeniczny, zespół Wang, odbywają się szkółki niedzielne i spotkania młodzieżowe. Życzymy Proboszczowi i wszystkim parafianom w Karpaczu wiele Bożego błogosławieństwa, wytrwałości w tej pięknej służbie i nowych pomysłów na prowadzenie ludzi do Pana Boga.

I już niedziela.
O 10 wszyscy spotkaliśmy się na nabożeństwie w kościółku Wang. Kazanie wygłosił proboszcz naszej jawornickiej parafii ksiądz Zdzisław Sztwiertnia. Chórzyści zaśpiewali dwie pieśni, a po nabożeństwie odbył się krótki koncert, złożony z kilkunastu pieśni. Występ uświetnili też najmłodsi grający uczestnicy naszej integracyjnej wycieczki. Śpiewem i graniem chcieliśmy podziękować Proboszczowi i parafianom z Karpacza za tak miłe przyjęcie.
Jeszcze kilka informacji na temat Kościoła Wang, choć pisać można by wiele. Został sprowadzony z Norwegii, przez jakiś czas znajdował się w Niemczech. Jego nazwa pochodzi od nazwy miejscowości, z której został przywieziony. Jest skonstruowany z sosny norweskiej nasączonej żywicą, co zapewnia mu trwałość. Do  Karpacza trafił w XIX wieku i teraz jest celem niezliczonych turystów. Jest przykładem klasycznej norweskiej budowli sakralnej choć na pierwszy rzut oka przypomina budowle chińskie czy hinduskie. Początkowo był przeznaczony do rozbiórki, na szczęście tak się nie stało i możemy podziwiać jego urok. Dodatkowo jest usytuowany w niezwykle atrakcyjnym miejscu, przy szlaku prowadzącym na Śnieżkę, wśród zieleni drzew i krzewów w pięknie zaplanowanym ogrodzie co sprawia, że codziennie odwiedzają go setki turystów. Warto odwiedzić Karpacz i Kościół Wang.
Po niedzielnym obiedzie pora wracać do domu. Wakacje dobiegły końca.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze Kowary  a tam Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska. Oglądaliśmy tam wszystko to, co widzieliśmy w czasie wycieczki ale w 25-krotnym pomniejszeniu. Ale i tak robiło wrażenie. Długotrwała praca wielu ludzi i około 30 miniatur schowanych wśród zieleni.
Powrót do domu zbliża się nieuchronnie. Z Bożym prowadzeniem szczęśliwie dotarliśmy do Jawornika. Cieszymy się, że integracja w naszej parafii trwa i czekamy na następną wycieczkę.

Ela Rabięcny